REKLAMA

Tablet? Konsumpcja mediów, głupcze!*

13.01.2010 09.30
Tablet? Konsumpcja mediów, głupcze!*
REKLAMA
REKLAMA

Bartek Skowronek popełnił kolejny krytyczny tekst wobec oczekiwanego z wielką atencją przez media na całym świecie tabletu Apple’a, podważając jego użyteczność. Tym samym zmusił mnie do kontrującej odpowiedzi, bo ja szczerze wierzę, że miejsce na rynku dla tabletu jest. I to całkiem spore.

Aby odpowiedzieć sobie na pytanie, co tablet Apple mógłby zmienić, co zrewolucjonizować, na co nam wszystkim otworzyć oczy, należałoby dobrze przyjrzeć się mediom we współczesnym świecie. Media bezpowrotnie zmienił internet – to wiemy i z tym chyba nie da się polemizować. Kluczem do odpowiedzi na pytanie: „a po co mi ten cały tablet” tkwi jednak w rozumieniu na czym te zmiany polegają. A polegają w przybliżeniu na tym, na czym polega różnica między Web 1.0 a Web 2.0 – sposobie budowania i konsumowania treści (tzw. kontentu – modne słowo). W tym pierwszym modelu, zwanym jako era www, to właściciel medium (w tym przypadku strony www) decydował o treści na nim zamieszczanych. One (te treści) albo się użytkownikom internetu podobały, albo i nie – i to decydowało o sukcesie – bądź jego braku – danego przedsięwzięcia. Przyszła jednak era Web 2.0 i okazało się, że to sami użytkownicy chcą decydować o tym, jaka będzie treść na stronie www. Co więcej, oczekują szeregu udogodnień (czytaj aplikacji w sieci), które im tworzenie treści ułatwią i uprzyjemnią. Sukces rodzi się z tego, czy uda się przygotować taką platformę do zamieszczania treści, która użytkownikom przypadnie do gustu.

Spójrzmy teraz na tzw. media tradycyjne i zastanówmy się czemu kuleją (a że kuleją, to chyba wszyscy się zgadzamy). Telewizja staje się coraz mniej popularna w stosunku do internetu, gdyż ciągle tkwi w epoce 1.0 i to właściciel stacji decyduje o tym, co i kiedy użytkownik obejrzy, prosząc go o dostosowanie swojego grafiku do „programu telewizyjnego”. Gazety może i by chciały się jakoś dostosować do nowych czasów (poprzez np. rozwój własnych rozbudowanych, z multi-opcjami, serwisów online), ale ciągle nie mają pomysłu na pokonanie balastu „następnego dnia”, kiedy ukazują się ich wersje papierowe, a to już wiadomo – „wieki” po tym, jak informację skonsumował, przetrawił i nawet zanalizował internet. Książka już dziś traktowana jest jak średniowieczny relikt, a widok osoby czytającej na ławce w parku kojarzy nam się z czarno-białymi filmami. Czy ludzie nagle stracili zainteresowanie literaturą? Skądże znowu, czytają i będą czytać, ale konsumpcja słowa pisanego zmieniła się bezpowrotnie – ludzie szukają jej bardziej w sieci oraz coraz częściej w wersjach mobilnych, takich jak Kindle czy smartfony. Odwieczny problem „co by tu teraz przeczytać” rozwiązują w pięć sekund, umieszczając pytanie na wallu swojego Facebooka, gdzie znajomi zaleją ich odpowiedziami. Ponadto w dobie postindustrialnego postmodernizmu literatura ma dokładnie takie samo zadanie jak internet w dobie Web 2.0 – jak tu zrobić tak, żeby dać czytelnikowi raczej platformę do wymiany myśli, rozmowy i dyskursu nad literaturą, a nie sam „kontent” w postaci fabuły. W końcu „czytanie książki” to takie samotne zajęcie? Stąd na przykład coraz śmielsze zapędy pisania wspólnych powieści na GoogleWave, które w moim odczuciu są w prostej linii kontynuacją myśli filozofów postmodernistycznych, którzy w latach 60 ubiegłego wieku wieszczyli „śmierć autora i narodziny czytelnika”. Stąd takie postaci jak Niżej Podpisany…

To właśnie przestrzeń, na którą wkroczyć może tablet Apple’a. A jeśli ktoś jest dziś w stanie ogarnąć to wszystko i przygotować produkt, który rozwiąże problemy tradycyjnych mediów i „uratuje życie użytkownikom konsumującym tradycyjne media”, to może to być tylko szarlatan świata technologicznego, vel „Mojżesz” – Steve Jobs. Można mnożyć historyczne przykłady produktów obwieszczonych światu przez Jobsa, które właśnie to zrobiły. Weźmy jeno dwa przykłady z brzegu: iPod na spółkę z iTunes uratował (choć według niektórych zniszczył) muzykę, a iPhone zmienił sposób, w jaki konsumujemy internet. Czy oba produkty wymyśliły coś nowego? Nie, raczej wsłuchały się w krzyk ludzi kontestujących brak łatwych i intuicyjnych rozwiązań i zaproponowały zmianę sposobu konsumpcji mediów. Podobnie rzecz może się mieć z tabletem.

Tablet Apple’a może uratować gazety, książki i telewizję. Uratować w sposób, w którym użytkownicy (brzydkie słowo, przyznaję) na nowo odkryją radość ich konsumowania. Jeśli telewizja zaoferuje nam stały dostęp na żądanie do naszych ulubionych treści, powiąże to z internetem społecznościowym, gdzie będziemy mogli w czasie rzeczywistym dzielić się opiniami na jej temat, jeśli zejdzie ze ściany lub szafki rtv i pójdzie za nami wszędzie tam, gdzie i my pójdziemy, to czy nie przyjmiemy jej z otwartymi ramionami i polubimy na nowo?

Czy jeśli nasza ulubiona gazeta, której w wersji papierowej nie czytamy, bo nie mamy na to oddzielnego czasu, będzie ciągle przy nas, aktualizując swoją treść na bieżąco w czasie rzeczywistym; jeśli nasz ulubiony dziennikarz wyśle bezpośrednio nam odpowiedź na nasz komentarz do jego artykułu, który pojawił się na ekranie, który mamy ciągle przy sobie, to czy wtedy nie wrócimy do naszych ulubionych tytułów prasowych?

Jeśli nasz ulubiony pisarz będzie udostępniał nam na bieżąco efekty swojej pracy nad kolejną powieścią, jednocześnie prosząc nas o „feedback”, komentarz na temat tego, w którym kierunku fabuła może ewoluować; jeśli przy okazji zapoznawania się z rozdziałem drugim powieści, to sam autor zaprezentuje go nam w wersji audiowizualnej; jeśli czytając, minutę temu udostępnioną przez niego stronę nowej historii, będziemy mogli dyskutować o niej z ludźmi na całym świecie, którzy emanują podobną estetyką co my, to czy nie wrócimy na dobre do literatury?

Przesadzona wizja? To przypomnijmy sobie czas przed 2007 rokiem i debiutem iPhone’a. Czy jeśli ktoś powiedziałby Wam, że na początku 2010 r. telefon będzie Waszym głównym klientem poczty e-mailowej, odtwarzaczem multimedialnym, konsolą do gier, nawigacją samochodową oraz bramą internetową otwartą 24 godziny na dobę, to uwierzylibyście?

* proszę nie odnosić tytułu do nikogo personalnie 🙂 To tylko parafraza słynnego powiedzonka: „Gospodarka, głupcze”.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA