REKLAMA

Ten dzień jednak nadejdzie?

25.08.2008 13.57
Ten dzień jednak nadejdzie?
REKLAMA
REKLAMA

W piątek 22 sierpnia premierę miał nowy singiel grupy Metallica „The Day That Never Comes”. Premiera, jak to ostatnio bywa coraz częściej, miała najpierw miejsce w serwisie iTunes. Na początek września planowana jest premiera fizyczna nowego małego krążka super grupy metalowej.

Zaczyna się niczym ballada. Liryczna gitara, średnie tempo i potulny tembr głosu śpiewającego Jamesa Hetfielda. Ale to tylko zmyłka, mrugnięcie oka Metallici do najzagorzalszych fanów grupy. „The Day That Never Comes” to długie, prawie ośmiominutowe, potężne dzieło z progresywnym zębem. Jeśli w tym stylu podążać będzie cały nowy album Metallici „Death Magnetic”, to będzie to dzieło wybitne. Może nawet na miarę niedoścignionego „Master of Puppets”.

Po sukcesie „Czarnego Albumu” ciągle coś przeszkadzało panom z Metallici na nagranie świetnych albumów. Na „Load” za bardzo chcieli powtórzyć sukces z 1991 roku i wyszło nijako. Na „Reload” chcieli szybko odkupić winy i zaaranżowali dostępne, i niestety średnie kawałki pozostałe z sesji „Load”. Na „St Anger” panowie dali się przekonać, że w dzisiejszych czasach nu-metalu nie gra się solówek i w rezultacie zmarnowali całkiem dobre tematy.

„The Day That Never Comes” przynosi Metallicę grającą swoją muzykę. Swoją muzykę z szalejącym Hammettem i niezwykle dynamicznie zmieniającym rytmy Larsem Ulrichem. Świetnie wypada Robert Trujillo, który swoim basem podbija gitary, a nie perkusję, co było znakiem rozpoznawczym dotychczasowych dokonań mistrzów heavy-metalu. No i przede wszystkim jest ostro, metalowo i progresywnie. Utwór można podzielić na trzy części: pierwsza liryczna i piosenkowa o strukturze „zwrotka-refren”, druga tzw. „long bridge”, czyli podbicie tematu z refrenu – tutaj jest już dużo bardziej dynamicznie z doskonałymi unisono gitar, basu i perkusji, i trzecia, z długim „fade out’em”, gdzie popisuje się Hammett doskonałym solem na gitarze prowadzącej.

Singiel kończy się kilkusekundowym trashem. Oby nie były to jedyne sekundy trashu na „Death Magnetic”.

Z niecierpliwością czekam na nowy album grupy Metallica.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA